W przedostatniej (przedpoprzedniej?) notce wspomniałem o barze Przystań - jest to bowiem jeden z najlepiej rozpoznawalnych barów przy nadmorskim deptaku. Niekoniecznie jednak najlepszy. W istocie, moim skromnym zdaniem, mocno przereklamowany. Dlatego dla równowagi postanowiłem opowiedzieć pokrótce o Tawernie Rybaki. Nie może być tak że bezrefleksyjnie dokładam do googla kolejną notkę o Przystani, nie?
Bo co takiego oferuje Przystań? Poza widokiem rzecz jasna. Bo jak go wykluczymy to niestety niewiele! Owszem, ważny jest, ale jednak to nie wszystko. Poza tym niestety kuchnia jest przeciętna. Co najwyżej przeciętna. W Wielkim Błękicie czy Rybakach właśnie są ciekawe dania, niestandardowe i smaczne. A tu standardowa oferta, bez fajerwerków. Do tego w sezonie koszmarne kolejki i tłok. Wystrój taki sobie. Gdyby nie lokalizacja nikt by o tym barze nie pamiętał.
A Tawerna Rybaki? Dużo milsze wnętrze. Obsługa kelnerska - bo to restauracja nie bar. A przy tym ceny znośne co można samemu sprawdzić przez Internet. Do tego przemiły tarasik na piętrze od strony morza (niestety tylko dwa stoliki) i większy po przeciwnej stronie budynku. Mają też tradycyjny ogródek. A menu zaś... no cóż, z menu mam problem. Jadam tam tylko dwie rzeczy i nie potrafię się zmusić do spróbowania czegoś innego. Kieruje mną, oczywiście, lęk że to inne może okazać się mniej przepyszne. :) Te dwie polecane przeze mnie potrawy należy rozpatrywać raczej jako jedność, no ale co kto lubi. Są to placki ziemniaczane (dział Dania wegetariańskie) oraz warzywa duszona na maśle z dodatkiem czosnku (dział Dodatki). Opisać to trudno, zdjęć niestety nie zrobiłem. W każdym razie śmietana do placków to coś naprawdę niespotykanego, jednocześnie kwaśna, zwarta, wręcz nożem można ją kroić, a przy tym z jakimś cieniem puszystości, jak bita. Placki wyśmienite, a do tego boskie zupełnie warzywka, nie za miękkie ani za twarde, w sam raz, w pysznym czosnkowym sosiku. Taki zestaw wystarcza na solidną przekąskę dla dwóch niezbyt głodnych osób - zwłaszcza jak uwzględnimy czekadełko w postaci bułeczek i smacznej pasty rybnej.
Jak ich znaleźć? Prosto: jak do Przystani a potem kawałeczek w stronę Sopotu. Tawerna Rybaki znajduje się naprzeciwko kompleksu budynków w którym jest Przystań, oddzielą ją od niego deptak. Czyli można wjechać od placu Rybaków. Albo od strony wjazdu do Sopotu (dołem).
Jeśli chodzi o inne dania to jadłem domowej roboty danie według ich książki kucharskiej, makaron wstążki z łososiem. Leci to tak:
Makaron wstążki z łososiem
Składniki: 50 dag makaronu, 1 mała cebula, 15 dag wędzonego łososia, 1/2 szklanki soku pomidorowego, 2 łodygi selera naciowego, 1 szklanka śmietanki kremówki, 2 łyżki masła, sól, pieprz do smaku, 1 ząbek czosnku.
Na rozgrzanym maśle smażymy posiekaną cebulę, seler i ząbek czosnku w całości. Dodajemy drobno pokrojonego lososia i jeszcze chwilę smażymy. Sok pomidorowy mieszamy ze śmietaną i wlewamy na patelnię. Wcześniej wyjmujemy czosnek. Dokładnie mieszamy, przyprawiamy solą i pieprzem i gotujemy 2-3 minuty. Ugotowany makaron mieszamy z sosem.
Bo co takiego oferuje Przystań? Poza widokiem rzecz jasna. Bo jak go wykluczymy to niestety niewiele! Owszem, ważny jest, ale jednak to nie wszystko. Poza tym niestety kuchnia jest przeciętna. Co najwyżej przeciętna. W Wielkim Błękicie czy Rybakach właśnie są ciekawe dania, niestandardowe i smaczne. A tu standardowa oferta, bez fajerwerków. Do tego w sezonie koszmarne kolejki i tłok. Wystrój taki sobie. Gdyby nie lokalizacja nikt by o tym barze nie pamiętał.
A Tawerna Rybaki? Dużo milsze wnętrze. Obsługa kelnerska - bo to restauracja nie bar. A przy tym ceny znośne co można samemu sprawdzić przez Internet. Do tego przemiły tarasik na piętrze od strony morza (niestety tylko dwa stoliki) i większy po przeciwnej stronie budynku. Mają też tradycyjny ogródek. A menu zaś... no cóż, z menu mam problem. Jadam tam tylko dwie rzeczy i nie potrafię się zmusić do spróbowania czegoś innego. Kieruje mną, oczywiście, lęk że to inne może okazać się mniej przepyszne. :) Te dwie polecane przeze mnie potrawy należy rozpatrywać raczej jako jedność, no ale co kto lubi. Są to placki ziemniaczane (dział Dania wegetariańskie) oraz warzywa duszona na maśle z dodatkiem czosnku (dział Dodatki). Opisać to trudno, zdjęć niestety nie zrobiłem. W każdym razie śmietana do placków to coś naprawdę niespotykanego, jednocześnie kwaśna, zwarta, wręcz nożem można ją kroić, a przy tym z jakimś cieniem puszystości, jak bita. Placki wyśmienite, a do tego boskie zupełnie warzywka, nie za miękkie ani za twarde, w sam raz, w pysznym czosnkowym sosiku. Taki zestaw wystarcza na solidną przekąskę dla dwóch niezbyt głodnych osób - zwłaszcza jak uwzględnimy czekadełko w postaci bułeczek i smacznej pasty rybnej.
Jak ich znaleźć? Prosto: jak do Przystani a potem kawałeczek w stronę Sopotu. Tawerna Rybaki znajduje się naprzeciwko kompleksu budynków w którym jest Przystań, oddzielą ją od niego deptak. Czyli można wjechać od placu Rybaków. Albo od strony wjazdu do Sopotu (dołem).
Jeśli chodzi o inne dania to jadłem domowej roboty danie według ich książki kucharskiej, makaron wstążki z łososiem. Leci to tak:
Makaron wstążki z łososiem
Składniki: 50 dag makaronu, 1 mała cebula, 15 dag wędzonego łososia, 1/2 szklanki soku pomidorowego, 2 łodygi selera naciowego, 1 szklanka śmietanki kremówki, 2 łyżki masła, sól, pieprz do smaku, 1 ząbek czosnku.
Na rozgrzanym maśle smażymy posiekaną cebulę, seler i ząbek czosnku w całości. Dodajemy drobno pokrojonego lososia i jeszcze chwilę smażymy. Sok pomidorowy mieszamy ze śmietaną i wlewamy na patelnię. Wcześniej wyjmujemy czosnek. Dokładnie mieszamy, przyprawiamy solą i pieprzem i gotujemy 2-3 minuty. Ugotowany makaron mieszamy z sosem.
Ja oczywiście zrezygnowałem z selera, cebuli dałem więcej, zamiast soku pomidorowego dałem pomidora i przecier, nie bawiłem się z czosnkiem tylko wsypałem granulowanego a o pieprzu, wstyd się przyznać, zapomniałem. Ale i tak wyszło bardzo smaczne. :) A oto efekt:
Polecam z surówką z buraczków lub buraczkami na ciepło.
Googlu przybywaj! Są jakieś zaklęcia specjalne żeby wyszukiwarka widziała stronę ale cóż, ja ich nie znam. Ale przynajmniej nie milczałem o tym co wiem!
Aha, przy fotografowaniu tego dania należy użyć jak najwyższej czułości i największego otworu przysłony, celem jest uzyskanie jak najkrótszego czasu naświetlania. To bardzo ważne, inaczej zdjęcie może się zupełnie nie udać i zamiast dania będzie pusty talerz. Mi wyszło dopiero przy trzeciej próbie.