Tak, "Olimp w ogniu". Jak to często bywa tytuł oryginalny jest lepszy i sensowniejszy, bo pożaru to tam właściwie nie ma.
Ale do rzeczy. Dotąd wystarczało mi że w kinie wkurzają mnie ludzie. Naprawdę nie potrzebuję żeby wkurzały mnie jeszcze filmy! No i mimo wsparcia się opinią krytyka oraz widza z IMDB wyszedłem z filmu wkurzony. Cóż, trzeba było na IMDB przeczytać więcej opinii. Wtedy bym wiedział że bezsensownych błędów jest w tym filmie bez liku. I są to błędy tym bardziej irytujące że do uniknięcia. No, ale żeby ich uniknąć to trzeba by pomyśleć nad scenariuszem, a komu by się chciało?!
A ponieważ się nie chce to mamy gniota takiego jakiego mamy (kolejność dowolna):
- supernowoczesna i tajna broń
- jest znana przypadkowemu agentowi niezwiązanemu z wojskiem
- nie charakteryzuje się żadnym nowatorstwem czy unikalnością, poza może małą skutecznością - automatycznie naprowadzany wielolufowy karabin maszynowy to naprawdę nic ciekawego ani użytecznego
- z trudem trafia w ledwo poruszające się śmigłowce w odległości kilkudziesięciu metrów
- no i oczywiście trafia w ręce terrorystów kompletna i gotowa do działania po krótkim montażu
- a główny bohater widząc że broń gotuje się do działania nie wpada na pomysł żeby wpakować w mechanizmy kilku pocisków z tego co ma pod ręką, musi koniecznie poszukać RPG
- ludzie pod ostrzałem a także prowadzący walkę ogniową nie szukają schronienia ani nie przyjmują pozycji strzeleckich zapewniających większą celność prowadzonego ognia
- myśliwce sprawdzające samolot transportowy muszą oczywiście podlecieć do niego oba i ulokować się tak żeby oba można było łatwo zestrzelić mimo że pole ostrzału użytej do tego broni jest bardzo ograniczone
- można zdetonować zdalnie rakiety z głowicami jądrowymi które nie zostały wystrzelone (ciekawe jak odbiorą sygnał w schronach?)
- zniszczenie rakiety oczywiście oznacza eksplozję jądrową, nie można po prostu wyłączyć silnika (ok, silnik na stałe materiały pędne się słabo reguluje) czy zniszczyć kadłuba albo rozbroić zapalników
- eksplozja głowic ma zabić dziesiątki milionów ludzi i zniszczyć kraj, mimo że wyrzutnie na ogół znajdują się na odludziu (albo na morzu lub pod wodą w przypadku okrętów)
- ochroniarz premiera wielkiego kraju będącego w konflikcie z sąsiadem jest agentem tegoż sąsiada - wraz z kilkoma innymi ochroniarzami - kto go prześwietlał i jak???
- realistyczne jest oczekiwanie że można kilkadziesiąt tysięcy żołnierzy wycofać ot tak, od ręki, tak jak się wynosi śmieci mniej więcej
- podobnie jeśli chodzi o okręty, zmiana kursu jest dowodem wycofywania się, tak jakby nie mogły za chwilę zmienić go ponownie
- główny bohater co najmniej dwa razy powinien zaliczyć liczne złamania, obrażenia wewnętrzne i poważne wstrząśnienie mózgu, ale oczywiście nic mu nie jest
- tradycyjnie już cios pięścią w twarz lub kopnięcie w głowę nikogo nie jest w stanie zatrzymać i siniaków też potem nie ma.
Wiem, te dwa ostatnie punkty to taka tradycja. Ale jednak co za dużo to niezdrowo. Nie lubię robienia ze mnie idioty. Straciłem 23 złote i jestem wściekły. Scena ataku na Biały Dom - bardzo widowiskowa ale głupia w wielu aspektach. Oś intrygi - porwanie prezydenta w celu wymuszenia wycofania wojsk i zniszczenia kraju - bez sensu. Po co to całe wycofanie? Przecież po zniszczeniu kraju i tak stracą wsparcie, no i będą chcieli wrócić pomóc.
A jestem zły bo wiem że wymyślenie czegoś sensowniejszego wcale nie kosztuje więcej.