25 mar 2010

Cudowny i zapomniany klawisz TAB

Jaskiniowiec pisał niedawno tym że szkoła nie uczy życia. No nie uczy, fakt, choć nie jestem całkiem pewien czy powinna - wydaje mi się że od tego są raczej rodzicie. Ale owszem, mogłaby, zwłaszcza że rodzice często sami nie wiedzą. :-) Zwłaszcza w zakresie wiedzy o ludzkiej seksualności - choć nie tylko.

Ale do rzeczy. Otóż można ukończyć polską szkołę nie wiedząc o co chodzi z odsetkami od kredytu i że prawo stanowi parlament, nie rząd (to chyba nawet jest na jakichś lekcjach ale czy kogoś to właściwie obchodzi?*) oraz że sądy są, w niezłym przybliżeniu, niezależne od kogokolwiek. Można ją także ukończyć bez znajomości elementarnych podstaw obsługi komputera. Właściwie to chyba się uważa że komputer umie obsługiwać każdy, nie ma żadnych uważanych za obowiązkowe/wskazane kursów choć jest to urządzenie znacznie bardziej skomplikowane i wszechstronne niż samochód. Co mnie zdumiewa a może nawet irytuje to powszechna nieświadomość faktu, że mysz to nie wszystko! Ileż razy widzę kogoś przechodzącego do kolejnych pól formularza poprzez kliknięcie myszką tyleż razy sobie myślę: po co! Po co łapiesz za tę mysz, nieszczęsny/a! Przecież przy lewej dłoni masz taki piękny klawisz, TAB się nazywa i prawie wszystkie programy go obsługują!

Ileż świat byłby piękniejszy, życie prostsze! Ile spraw załatwiono by szybciej dzięki sekundom oszczędzonym na łapaniu myszki! Ile energii by zaoszczędzono! Ile rąk by nie doznało trwałych uszkodzeń!

Zaprawdę, rajska to wizja. I tak samo, obawiam się, nierealna.

* Tu mi przychodzi do głowy taka myśl: skoro uczenie ludzi którzy nie chcą się uczyć (a większość uczniów nie chce, pamiętam doskonale) jest tak męczące dla nauczycieli i mało efektywne, to może poczekać do czasów aż zachcą? Dorośli ludzie na studiach podyplomowych są znacznie chętniejsi do nauki... Może młodzież powinna ten czas spędzać jakoś produktywniej zamiast męczyć nauczycieli i siebie wkuwaniem ma siłę?