5 lis 2013
Sezon burz
Mistrz powrócił i daje radę. Nie powala, ale przeczytałem z przyjemnością i chciałbym jeszcze.
2 paź 2013
Tom Clancy nie żyje
Szkoda. Ostatnio to co pisał nie powalało. Ale jednak nie mogłem przestać czekać na arcydzieła klasy Stanu zagrożenia czy Długu honorowego. Szkoda.
12 maj 2013
Post negatywistyczny czyli Olimp leży i kwiczy
Tak, "Olimp w ogniu". Jak to często bywa tytuł oryginalny jest lepszy i sensowniejszy, bo pożaru to tam właściwie nie ma.
Ale do rzeczy. Dotąd wystarczało mi że w kinie wkurzają mnie ludzie. Naprawdę nie potrzebuję żeby wkurzały mnie jeszcze filmy! No i mimo wsparcia się opinią krytyka oraz widza z IMDB wyszedłem z filmu wkurzony. Cóż, trzeba było na IMDB przeczytać więcej opinii. Wtedy bym wiedział że bezsensownych błędów jest w tym filmie bez liku. I są to błędy tym bardziej irytujące że do uniknięcia. No, ale żeby ich uniknąć to trzeba by pomyśleć nad scenariuszem, a komu by się chciało?!
A ponieważ się nie chce to mamy gniota takiego jakiego mamy (kolejność dowolna):
- supernowoczesna i tajna broń
- jest znana przypadkowemu agentowi niezwiązanemu z wojskiem
- nie charakteryzuje się żadnym nowatorstwem czy unikalnością, poza może małą skutecznością - automatycznie naprowadzany wielolufowy karabin maszynowy to naprawdę nic ciekawego ani użytecznego
- z trudem trafia w ledwo poruszające się śmigłowce w odległości kilkudziesięciu metrów
- no i oczywiście trafia w ręce terrorystów kompletna i gotowa do działania po krótkim montażu
- a główny bohater widząc że broń gotuje się do działania nie wpada na pomysł żeby wpakować w mechanizmy kilku pocisków z tego co ma pod ręką, musi koniecznie poszukać RPG
- ludzie pod ostrzałem a także prowadzący walkę ogniową nie szukają schronienia ani nie przyjmują pozycji strzeleckich zapewniających większą celność prowadzonego ognia
- myśliwce sprawdzające samolot transportowy muszą oczywiście podlecieć do niego oba i ulokować się tak żeby oba można było łatwo zestrzelić mimo że pole ostrzału użytej do tego broni jest bardzo ograniczone
- można zdetonować zdalnie rakiety z głowicami jądrowymi które nie zostały wystrzelone (ciekawe jak odbiorą sygnał w schronach?)
- zniszczenie rakiety oczywiście oznacza eksplozję jądrową, nie można po prostu wyłączyć silnika (ok, silnik na stałe materiały pędne się słabo reguluje) czy zniszczyć kadłuba albo rozbroić zapalników
- eksplozja głowic ma zabić dziesiątki milionów ludzi i zniszczyć kraj, mimo że wyrzutnie na ogół znajdują się na odludziu (albo na morzu lub pod wodą w przypadku okrętów)
- ochroniarz premiera wielkiego kraju będącego w konflikcie z sąsiadem jest agentem tegoż sąsiada - wraz z kilkoma innymi ochroniarzami - kto go prześwietlał i jak???
- realistyczne jest oczekiwanie że można kilkadziesiąt tysięcy żołnierzy wycofać ot tak, od ręki, tak jak się wynosi śmieci mniej więcej
- podobnie jeśli chodzi o okręty, zmiana kursu jest dowodem wycofywania się, tak jakby nie mogły za chwilę zmienić go ponownie
- główny bohater co najmniej dwa razy powinien zaliczyć liczne złamania, obrażenia wewnętrzne i poważne wstrząśnienie mózgu, ale oczywiście nic mu nie jest
- tradycyjnie już cios pięścią w twarz lub kopnięcie w głowę nikogo nie jest w stanie zatrzymać i siniaków też potem nie ma.
Wiem, te dwa ostatnie punkty to taka tradycja. Ale jednak co za dużo to niezdrowo. Nie lubię robienia ze mnie idioty. Straciłem 23 złote i jestem wściekły. Scena ataku na Biały Dom - bardzo widowiskowa ale głupia w wielu aspektach. Oś intrygi - porwanie prezydenta w celu wymuszenia wycofania wojsk i zniszczenia kraju - bez sensu. Po co to całe wycofanie? Przecież po zniszczeniu kraju i tak stracą wsparcie, no i będą chcieli wrócić pomóc.
A jestem zły bo wiem że wymyślenie czegoś sensowniejszego wcale nie kosztuje więcej.
Etykiety:
film
Subskrybuj:
Posty (Atom)