Wpadłem wczoraj na dwa artykuły na tematy wiążące się z prawami autorskimi. Pierwszy to głos wytwórni, drugi - konsumenta. MPAA chce zablokować oprogramowanie do kopiowania DVD. Konsument krytykuje nagonkę na piractwo komputerowe i, w pewnym uproszczeniu, uważa że mu się należy. Uważam że obie postawy są błędne.
MPAA chce zablokować powstanie narzędzia, które może być wykorzystane do legalnych działań pod pretekstem żeże może być użyte do celów nielegalnych. Jednakże nie proponuje nic w zamian - a ja przecież mam (póki co) prawo z zakupionym filmem robić co mi się podoba - przynajmniej prywatnie. Pozbawianie mnie tego prawa nie nastawia mnie pozytywnie do ludzi walczących o prawa twórców - bo zaczynają sprawiać wrażenie że walczą o władzę.
Konsument uważa że mu się należy. Otóż nieprawda: nie należy się. Każdy autor ma prawo ze swoim dziełem zrobić co mu się podoba. I zarobić ile chce. Obejrzenie filmu bez zapłaty jest kradzieżą, podoba mi się to czy nie.
Jednak czasy się zmieniają. Globalizacja postępuje. Głod przestał być problemem, jedne potrzeby są zaspokojone, kolejne w hierarchii zajmują ich miejsce. I nagle dostęp do najnowszego odcinka serialu staje tak ważny jak kiedyś, powiedzmy, dostęp do wody. Pojawia się film i, dzięki Internetowi, nagle wszyscy o nim wiedzą. I pragną go obejrzeć! A dostępność kontrolują koncerny tworzące treści i je rozpowszechniające. Próbują kontrolować. Według starych metod i zasad. W efekcie mamy piękny konflikt. Konsument jak rozwydrzony dzieciak wrzeszczy "Chcę! Chcę!" a producent mówi "Nie, jeszcze nie, bo moje!". Czy da się te podejścia pogodzić? Zależy jakie wartości uzna się za priorytetowe.
Czy za priorytetowe uznać prawo własności? A może ograniczyć je do prawa do czerpania zysków? A może za priorytetowe uznać prawo do dostępu do dóbr kultury? I do jej rozwoju? A żeby kultura mogła się rozwijać wszelka cenzura, także w wykonaniu autorów i producentów powinna zostać ograniczona. Kultura będzie się tym lepiej rozwijać im powszechniej będą dostępne jej dobra. A tutaj producenci mają sporo na sumieniu - chociażby te cholerne regiony wprowadzone wraz z DVD i sprawiające że uczciwy konsument przemieszczający się między regionami traci. Zapominają też o prostych ludzkich uczuciach: jeśli wiem że gdzieś tam jest bardzo fajny film (a wiem o nim z Internetu) i nie mogę się z nim zapoznać to budzi to we mnie bardzo zwyczajną ale i bardzo nieprzyjemną frustrację. A okres obowiązywania praw autorskich liczony w dziesiątkach lat? Czy to nie jest po prostu szkodliwe? Dlaczego nie mogę przetwarzać tego dzieła po swojemu? Przecież blokowanie tego jest po prostu szkodliwe dla rozwoju kultury.
Koncern tworzy serial, który ma przecież na celu uzależnienie od siebie użytkowników, ale chce kontrolować dystrybucję i dawkowanie tego nakotyku. Tak się nie da. Ilu ludzi to zniesie? I co zrobic jak nasza kochana telewizja potrafi przerwać serial w połowie albo nadawać w kolejności losowej? Oczywiście zgodnie z prawem powinno się siedzieć i cierpiwć - ale wielu tak nie potrafi.
Uważam że powino się stworzyć prawo, które przede wszystkim będzie miało szansę być przestrzeganym. Prawo którego przestrzegania nie można wyegzekwować jest szkodliwe. A jak dotąd wszelkie ograniczenia okazały się w tej dziedzinie nieskuteczne albo wręcz szkodliwe (rootkity Sony na przykład).
Co dokładnie z tym zrobić? Nie wiem. Niech mądrzejsi się martwią. Szczerze mówiąc że narzędzia są, trzeba ich tylko użyć - ale do tego konieczna jest zmiana sposobu myślenia. Na którą się nie zanosi - koncerny, jak rolnicy i górnicy, chcą żeby zostało po staremu, a konsumenci się rozpuścili i chcą wszystkiego już.
Wiem tylko że chcę mieć dostęp do wszystkiego i trudno mi przyjąc jakiekolwiek wymówki bo wiem że to jest po prostu technicznie możliwe. Chcę mieć możlwiośc obejrzenia każdego serialu jaki powstaje - ale też, panowie producenci, jestem gotów za to zapłacić. I nie, nie uważam za rozwiązanie abonamentu na 30 kanałów telewizji z których interesują mnie dwa w w nich dwa seriale, a i tylko przez pół roku. Myślcie, kombinujcie - ale nie ograniczajcie! A wy którzy kopijecie i oglądacie co chcecie - ja was rozumiem, ale nie mylcie tego z usprawiedliwieniem. Nawet jeśli sam popełniam ten grzech mam odwagę przyznać że jest to kradzież.
Chciałbym tylko żeby mnie do niej nie popychano. :-(
MPAA chce zablokować powstanie narzędzia, które może być wykorzystane do legalnych działań pod pretekstem żeże może być użyte do celów nielegalnych. Jednakże nie proponuje nic w zamian - a ja przecież mam (póki co) prawo z zakupionym filmem robić co mi się podoba - przynajmniej prywatnie. Pozbawianie mnie tego prawa nie nastawia mnie pozytywnie do ludzi walczących o prawa twórców - bo zaczynają sprawiać wrażenie że walczą o władzę.
Konsument uważa że mu się należy. Otóż nieprawda: nie należy się. Każdy autor ma prawo ze swoim dziełem zrobić co mu się podoba. I zarobić ile chce. Obejrzenie filmu bez zapłaty jest kradzieżą, podoba mi się to czy nie.
Jednak czasy się zmieniają. Globalizacja postępuje. Głod przestał być problemem, jedne potrzeby są zaspokojone, kolejne w hierarchii zajmują ich miejsce. I nagle dostęp do najnowszego odcinka serialu staje tak ważny jak kiedyś, powiedzmy, dostęp do wody. Pojawia się film i, dzięki Internetowi, nagle wszyscy o nim wiedzą. I pragną go obejrzeć! A dostępność kontrolują koncerny tworzące treści i je rozpowszechniające. Próbują kontrolować. Według starych metod i zasad. W efekcie mamy piękny konflikt. Konsument jak rozwydrzony dzieciak wrzeszczy "Chcę! Chcę!" a producent mówi "Nie, jeszcze nie, bo moje!". Czy da się te podejścia pogodzić? Zależy jakie wartości uzna się za priorytetowe.
Czy za priorytetowe uznać prawo własności? A może ograniczyć je do prawa do czerpania zysków? A może za priorytetowe uznać prawo do dostępu do dóbr kultury? I do jej rozwoju? A żeby kultura mogła się rozwijać wszelka cenzura, także w wykonaniu autorów i producentów powinna zostać ograniczona. Kultura będzie się tym lepiej rozwijać im powszechniej będą dostępne jej dobra. A tutaj producenci mają sporo na sumieniu - chociażby te cholerne regiony wprowadzone wraz z DVD i sprawiające że uczciwy konsument przemieszczający się między regionami traci. Zapominają też o prostych ludzkich uczuciach: jeśli wiem że gdzieś tam jest bardzo fajny film (a wiem o nim z Internetu) i nie mogę się z nim zapoznać to budzi to we mnie bardzo zwyczajną ale i bardzo nieprzyjemną frustrację. A okres obowiązywania praw autorskich liczony w dziesiątkach lat? Czy to nie jest po prostu szkodliwe? Dlaczego nie mogę przetwarzać tego dzieła po swojemu? Przecież blokowanie tego jest po prostu szkodliwe dla rozwoju kultury.
Koncern tworzy serial, który ma przecież na celu uzależnienie od siebie użytkowników, ale chce kontrolować dystrybucję i dawkowanie tego nakotyku. Tak się nie da. Ilu ludzi to zniesie? I co zrobic jak nasza kochana telewizja potrafi przerwać serial w połowie albo nadawać w kolejności losowej? Oczywiście zgodnie z prawem powinno się siedzieć i cierpiwć - ale wielu tak nie potrafi.
Uważam że powino się stworzyć prawo, które przede wszystkim będzie miało szansę być przestrzeganym. Prawo którego przestrzegania nie można wyegzekwować jest szkodliwe. A jak dotąd wszelkie ograniczenia okazały się w tej dziedzinie nieskuteczne albo wręcz szkodliwe (rootkity Sony na przykład).
Co dokładnie z tym zrobić? Nie wiem. Niech mądrzejsi się martwią. Szczerze mówiąc że narzędzia są, trzeba ich tylko użyć - ale do tego konieczna jest zmiana sposobu myślenia. Na którą się nie zanosi - koncerny, jak rolnicy i górnicy, chcą żeby zostało po staremu, a konsumenci się rozpuścili i chcą wszystkiego już.
Wiem tylko że chcę mieć dostęp do wszystkiego i trudno mi przyjąc jakiekolwiek wymówki bo wiem że to jest po prostu technicznie możliwe. Chcę mieć możlwiośc obejrzenia każdego serialu jaki powstaje - ale też, panowie producenci, jestem gotów za to zapłacić. I nie, nie uważam za rozwiązanie abonamentu na 30 kanałów telewizji z których interesują mnie dwa w w nich dwa seriale, a i tylko przez pół roku. Myślcie, kombinujcie - ale nie ograniczajcie! A wy którzy kopijecie i oglądacie co chcecie - ja was rozumiem, ale nie mylcie tego z usprawiedliwieniem. Nawet jeśli sam popełniam ten grzech mam odwagę przyznać że jest to kradzież.
Chciałbym tylko żeby mnie do niej nie popychano. :-(
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz