30 maj 2009

Takie dwa żółte

Dawno, bardzo dawno, chyba ponad pięć lat nie byłem w Mak.. czy jakoś tak, tej szybkojadłodajni oznaczonej znanym symbolem (Freedom Archs*) . Dziś mi się przytrafiło - oczywiście był to jedyny znajomy widok w obcym mieście, a do tego mają czynne od bardzo rano co nie takie częste niestety. No i pewnie znów potrwa trochę zanim do nich zawitam.

Weżmy taką kanapkę cośtam z jakiem czy plus jajko. Zresztą nie jajko tylko omlet. Wyglądało to tak:
  • sos miał jakiś smak (słaby ale wyraźny, nawet niezły)
  • omlet miał jakiś smak (bardzo wyraźny).
Za to:
  • pomidor
  • sałata
  • bułka
  • kotlet
  • ser.
obyły się bez tego opcjonalnego najwyraźniej dodatku (no dobra, kotlet i pomidor miały smak prawie wyczuwalny, ale na granicy błędu pomiarowego). Nie jestem pewien obecności sera, co jeśli był chyba samo w sobie nieźle o nim świadczy. No i sam fakt że wątpliwość dopuszczam świadczy o moim postrzeganiu ich oferty. :-)

Znaczy jest dobrze czyli bez zmian w stosunku do tego co pamiętam.

Cola była z wodą (zamrożoną ale i tak barbarzyński zwyczaj) a szejka jak zawsze wciągałem namiętnie przez zaciskającą się słomkę mając nadzieję że jednak tym razem jego smak poczuję nieco chociaż wyraźniej, ale gdzie tam, on jest jak horyzont... Frytki są solone standardowo, o niesolone trzeba prosić. Przy czym te solone są tak ze trzy razy przesolone (moim okiem obecnie niesolącego ale pamiętającego jak to drzewiej bywało).

W sumie w życiu byłem w tym szacownym przybytku kilka raptem razy, ale za każdym razem smak wychodząc czułem ten sam. Poza jednym przypadkiem wyjątkowo obrzydliwego czegoś z ryby (podobno z ryby ale jakoś w to nie wierzę).

Konkluzja? Są dobrze zorganizowani, dobrze rozpoznawalni, trzymają pewien standard usług - świat byłby lepszy gdyby robili jednak trochę lepsze jedzenie.

[*] jeśli nie czytałeś/czytałaś 1632 to nie masz pojęcia jak bardzo to jest ŚMIESZNE, ale co ja na to mogę poradzić?

1 komentarz:

  1. Mam znajomego, który powiedział mi kiedyś, że zagląda na jakieś kontrole między innymi do takich przybytków, jak Dwa Łuki. Od niego wiem, że tam mają dodatki smakowe we wszystkich możliwych wariantach, nawet takich, o których nie pomyślałeś. Np. mają sztuczny aromat pieczonego mięsa - dorzucasz do hamburgerka i palce lizać! Taki shake podobno to +/- 300 składników, a powiedziałbyś, że tylko mleko, lód i truskawki.
    Czasem chyba lepiej nie wiedzieć, co się je. Albo nie jeść. A przynajmniej nie dziwić się, że są problemy z przewodem pokarmowym i syfy na pysku...
    Smacznego.

    OdpowiedzUsuń